wtorek, 24 lipca 2012

Chłopak mojej przyjaciółki - Rozdział 1


    Od pamiętnych wydarzeń w Hogwarcie minął rok. W tym czasie odbudowane zostały wszystkie sale lekcyjne, komnaty, dormitoria, oraz takie zakamarki o których istnieniu wiedzieli tylko nauczyciele oraz nieliczni wybrańcy, których ulubionym zajęciem było wałęsanie się nocą po szkolnych korytarzach. Gdyby ludność nie wiedziała, że został on zniszczony, nikt nie poznałby różnicy. Cały zamek wyglądał jak dawniej. Jedyne, co różniło go od pierwotnej wersji, to mała tabliczka, która zawisła przy wejściu do Wielkiej Sali. Wypisane były tam imiona i nazwiska wszystkich tych, którzy poświęcili swoje życie, aby ratować magiczny świat. Był to hołd, który należał się wszystkim poległym w bitwie. 


    Przez ostatnie kilka dni pogoda w Londynie niczym nie różniła się od tej z dnia poprzedniego. Wielkie, ciężkie i szare chmury za nic nie chciały odpłynąć z nieba. Ciemnoniebieskie krople spadały na ziemię, tworząc na chodnikach ogromne kałuże. Wiatr nie był silny, ale wiał na tyle mocno, aby mógł zmienić kierunek padającego deszczu. Nic więc dziwnego, że londyńskie ulice były prawie puste. Czasami ciszę przełamywał jakiś samochód lub kot chcący się schronić przed deszczem.
    Hermiona Granger szła opustoszałymi ulicami. Ręce trzymała w kieszeniach swojego granatowego płaszcza. Na głowę miała zarzucony kaptur, przez co nie można było dostrzec jej twarzy. Minął już tydzień odkąd wróciła z Hogwartu, a ona nadal żyła ostatnimi latami nie mogąc się od nich uwolnić. W nocy nawiedzały ją koszmary z dnia Bitwy o Hogwart oraz ciała zmarłych, najbardziej Freda, Lupina i Tonks. Właśnie dlatego szatynka postanowiła odpocząć od magicznego świata i wrócić do rodzinnego miasta. Sama McGonagall była bardzo zdziwiona faktem, że dziewczyna nie chce nadrobić ostatniego roku. Zawsze była uczennicą, dla której nauka była najważniejsza. Ale wspomnienia czasem bywają przytłaczające, zwłaszcza gdy są to złe wspomnienia. 
    Ciszę przełamał głośny grzmot. Burza trwała w najlepsze. Ale nie przeszkodziło to Hermionie, aby dotrzeć w wyznaczone miejsce. Przyśpieszyła kroku, bo deszcz zaczynał padać coraz mocniej. Dopiero na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy znalazła się przed biblioteką, którą pamiętała jeszcze z czasów dzieciństwa. 

    W bibliotece panowała cisza. W powietrzu unosił się zapach starych i zakurzonych ksiąg. Buszowanie pomiędzy półkami wypełnionymi wszelką literatura dawało jej ukojenie. Nie ważne czy była to biblioteka Hogwaru, czy ta zwykła mugolska. Tyle wiedzy w jednym miejscu, to niesamowite, że tak pospolite miejsce jak biblioteka pozwala zapomnieć o wszystkim. Pierwszy raz poczuła, że wróciła do domu. 
    Powolnym krokiem ruszyła w stronę alejki poświęconej historii Anglii. Tyle lat uczyła się o wojnach z goblinami, że poznanie na nowo historii własnego kraju wydawało się być ciekawą odmianą. Sięgnęła ręką po pierwszą lepsza książkę i wyjęła ją z półki. Nie interesował ją tytuł, ważne, że była to książka nie magiczna. Gdy wychodziła z alejki zderzyła się z kimś, a książka jej, jak i osoby, na którą wpadła, upadły na podłogę.
- Ojej, przepraszam najmocniej. – Powiedziała szatynka schylając się po książki. 
    Dopiero gdy uniosła wzrok i oddając drugą książkę właścicielowi, zobaczyła kim była ta druga osoba. Stała przed nią dziewczyna o mniej więcej tym samym wzroście co ona. Ubrana była w ciemnoróżowy płaszcz, a w jednej ręce trzymała różowy parasol.  Jej długie i lekko falowane blond włosy, opadały delikatnie na ramiona. Skórę miała jasną, ale nie trupiobladą, a oczy, które były w niebieskim kolorze, poznała od razu. 
- Laura? – Zapytała nieśmiało. – Laura Lucy Palmer? 
- Hermiona? Hermiona Granger? – Obie dziewczyny patrzyły na siebie z niedowierzaniem. Czy to możliwe, aby wcześniej się już poznały.
- Tak to ja. – Odpowiedziała Hrmiona. – Nie wierzę, minęło tyle lat.
- Dokładnie. – Na twarzy Laury pojawił się wielki uśmiech. – Co powiesz na małe spotkanie? Za godzinę, w tej kawiarni naprzeciwko kina, musisz mi opowiedzieć dlaczego tak dawno cię tu nie widziałam. 
- Oczywiście. – Dziewczyny pożegnały się ze sobą, a szatynka dalej nie wierzyła z kim właśnie rozmawiała. Jej najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa dalej mieszka w Londynie. I poznała ją, mimo iż ostatnim razem widziały się przed rozpoczęciem jej szóstego roku nauki w Hogwarcie. 
    Za czasów, gdy Hermiona uczyła się w zwykłej mugolskiej szkole, były z Laurą nierozłączne. Najlepsze przyjaciółki na dobre i na złe. Mimo iż miały wtedy tylko dziesięć lat wszystko robiły razem. Były nie tylko najlepszymi uczennicami w klasie, ale także bardzo zamkniętymi w sobie osobami. Rzadko kiedy rozmawiały z innymi osobami w klasie, to właśnie je połączyło, nieśmiałość i skrytość. I kiedy już wszystko pięknie się układało, Hermiona dostała list z Hogwaru. Musiała okłamać swoja najlepszą przyjaciółkę, mówiąc, że wyjeżdża do prywatnej szkoły w Szkocji, ponieważ dyrektorem została jej daleka ciotka i Hermiona może uczyć się w niej za darmo. To było bardzo dziwne kłamstwo, ale czego można oczekiwać od jedenastolatki. 
    Szatynka wyjechała, czasami wracała do domu na wakacje czy święta, ale nie miała zbytnio czasu na widywanie się z Laurą, dostawała podobno mnóstwo prac domowych. Ale w jakiej normalnej szkole zadają prace domowe na wakacje? Później Hermiona w ogóle nie wracała, a ostatnie zdania jakie zamieniły między sobą, padły przed wyjazdem na szósty rok nauki.

    Hermiona szybko wróciła do domu, zostawiając w nim książkę, którą wypożyczyła. Przebrała się z przemoczonych ubrań w nowe, pomimo płaszczyka przeciwdeszczowego nieźle zmokła. 
    Godzina minęła błyskawicznie, nim Hermiona się obejrzała już siedziała w kawiarni naprzeciwko Laury opowiadając jej o swoim nagłym odejściu.
- To niesamowite, że udało mi się na ciebie wpaść! – Powiedziała blondynka z podekscytowaniem. W jej oczach można było dostrzec iskierki niedowierzania. – A jeszcze kilka dni temu zastanawiałam się, czy wrócisz do Londynu. 
    Hermiona podniosła filiżankę do ust i upiła z niej trochę gorącej czekolady. Chciała w ten sposób opóźnić torchę swoją odpowiedź. Mimo swojej wrodzonej inteligencji, niespecjalnie wiedziała co powiedzieć. Laura nigdy nie dowiedziała się, że jest czarownicą, a wyznanie, że pomagała w odbudowie szkoły dla czarodziejów, mogłoby nieźle namieszać, a także ujawnić świat magiczny na ujawnienie.
- Jak widzisz jestem. Muszę przyznać, że też się za tobą stęskniłam. I przepraszam, że nie odzywałam się przez tak długi czas, ale wystąpiły małe komplikacje. 
- Mi możesz powiedzieć śmiało. – Laura podniosła się odrobinę z krzesła, by być bliżej przyjaciółki i położyła jej dłoń na ramieniu. – No, postaram się jakoś ci pomóc.
- No wiesz, szło świetnie, ale rok temu wybuchł ogromny pożar i ciocia straciła wszystko. – Genialne kłamstwo, wreszcie mogła odetchnąć z ulgą.
- A matura? Jak ci poszła?
- Nie zdałam, ponieważ, - zawahała się. Ale następne słowa wcale nie były kłamstwem, no może troszeczkę. – Uczniowie byli tak przywiązani do szkoły, że postanowiliśmy pomóc w jej odbudowie. 
- Wiesz to bardzo ciekawe. – zaczęła Laura, w ogóle nie przejmując się tym, że ktoś mógł zginąć w owym pożarze. – Mój chłopak powiedział mi, że w jego szkole też był pożar, dlatego przeniósł się do nas. Tak go poznałam, ty też musisz! Jest niesamowity, przystojny, inteligenty i jaki z niego dżentelmen. Może chodziliście razem do szkoły, tylko o tym nie wiecie. – Każde słowo mówiła coraz szybciej, ledwo łapiąc oddech. Na twarzy blondynki pojawiła się jeszcze większa niż przedtem ekscytacja. - Mam świetny pomysł! Rodzice pozwolili mi urządzić imprezę z okazji świetnie zdanej matury, może wpadniesz? Poznasz parę osób. Może ciężko w to uwierzyć, ale coraz łatwiej idzie mi nawiązywanie kontaktów. Wiesz to chyba zostało spowodowane twoim nagłym wyjazdem w czwartej klasie. Gdybyś została nigdy nie zaczęłabym rozmawiać z niektórymi osobami.
    Hermiona patrzyła się na nią z niedowierzaniem. Czy to aby na pewno ta sama dziewczyna z którą się kiedyś przyjaźniła? W chwili obecnej w ogóle jej nie przypominała. Gdy mówiła tak szybko ledwo nadążała za jej słowami. 
    Po chwili zastanowienia nad znaczeniem słów dziewczyny, oferta imprezy okazała się dla szatynki bardzo kusząca. W końcu będzie mogła na dobre odizolować się od magii. Imprezy w Hogwarcie niczym nie przypominały angielskich domówek ze spokojną muzyką w tle i herbatnikami na porcelanowym talerzu. Te były znacznie bardziej wybuchowe i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, podczas jednej urodzinowej imprezy dla Lee Jordana, Fred i George wysadzili w powietrze kominek. Biedacy dostali szlaban na trzy tygodnie. Aż drobna łezka zakręciła jej się w oku na te wspomnienia i świadomość, że to już nigdy się nie powtórzy. Ale czy nie po to, tu przyjechała, żeby zapomnieć i żyć jak normalny człowiek? 
- To jak, przyjdziesz? – Niebieskooka wyrwała ją z przemyśleń. Blondynka uśmiechała się od ucha do ucha, wyglądała na bardzo szczęśliwą, aż Hermionie żal było odmówić.
- Dobrze, będę. – Odpowiedziała i zabrała się do jedzenia owocowej tarty, którą własnie przyniosła kelnerka.


    „I w co niby ja mam się ubrać?” Wraz z powrotem do normalności, powróciły typowe problemy charakterystyczne dla nastolatek. Hermiona stała przed swoją szafą z ogromnym bólem głowy. Od godziny nie robiła nic innego, tylko stała i patrzyła się w jej wnętrze, jakby odpowiedni strój miał sam z niej wystrzelić. Przecież nigdy nie przejmowała się wyglądem, dlaczego teraz tak bardzo jej na tym zależało? Przecież wygląd się nie liczy! Liczy się wnętrze i charakter! Może to zwyczajny stres przed poznaniem nowych znajomych, tak bardzo ją dręczył, albo po prostu przez tyle lat chodziła w czarnych szatach, że zapomniała jak interesująca może być zabawa modą?
    Dziewczyna wzięła głęboki oddech, postanowiła zaryzykować i zaufać przypadkowi. Zamknęła oczy i wyciągnęła pierwsze trzy rzeczy, które nasunęły się jej pod rękę.  

    Ubrana, w białą sukienkę z lekko falującymi, krótkimi rękawkami, sięgającą do kolan, spiętą w pasie skórzanym cienkim paskiem, stanęła przed drzwiami domu Laury i nacisnęła dzwonek, czekając aż drzwi się otworzą. Gdy była tu ostatnim razem miała zaledwie dwanaście lat, były to pierwsze wakacje po Hogwarcie. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Dom nie był już tylko samotnym prostokątem, stojącym na pustej posesji. Teraz otaczał go wspaniały ogród, w którym znajdowały się miliony kolorowych kwitaów. Sam budynek też trochę się powiększył. Miał delikatny brzoskwiniowy kolor i wznosił się na trzy piętra.
    W środku impreza musiała już trwać w najlepsze, bo muzykę można było usłyszeć z oddali. Okna mieszkania były zasłonięte, ale światła w nich były na tyle mocne, że doskonale oświetlały ulice. 
- Hermiona! – Drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Laura. Na jej twarzy malował się wielki uśmiech, a oczy tryskały szczęściem. – Jak dobrze, że już jesteś. Zaczynałam się martwić, że nie przyjdziesz. 
    Już przy wejściu Hermionę powitał głośny huk, muzyka była nastawiona na maksymalną głośność. Ludzie ganiali to w prawo, to w lewo, z kieliszkami w rękach. Nie trudno było się domyślić, co w nich było. Szatynka weszła głębiej w posiadłość. W salonie rozłożony był specjalny parkiet na którym tańczyło z pięćdziesiąt osób. To nie przypominało mieszania czy domu, tylko najprawdziwszy nocny klub. Na suficie zawisła dyskotekowa kula, a pod ścianą stał długi stół zastawiony najróżniejszymi drinkami. 
    „Myliłam się, wolę imprezy z wybuchającym kominkiem”. W głębi duszy lekko się przestraszyła. W Hogwarcie największą karą, za, za głośną imprezę było zostawanie po lekcjach, a tu może się zdarzyć wszystko. 
- Rozgość się. Ja pójdę przyniosę jakieś drinki i zaczniemy zabawę. – Laura szybko pobiegła do kuchni po nowe kieliszki, a następnie zniknęła między gośćmi przesiadującymi w salonie. 
    Muzyka robiła się coraz głośniejsza. W sercu Hermiony zawitał niepokój, do ciszy nocnej pozostały jeszcze dwie godziny, ale przecież zawsze mogą zareagować sąsiedzi. Odruchowo sięgnęła do torebki po różdżkę, aby rzucić zaklęcie wyciszające, ale szybko się powstrzymała. Przecież nie po to wróciła do domu, aby szastać zaklęciami na każdą stronę świata. Przysięgła sobie, że będzie używać magii tylko w skrajnych przypadkach, a skoro policja nie zainteresowała się imprezą, to może wszystko skończy się dobrze. Schowała różdżkę z powrotem do torebki. Odetchnęła głęboko i postanowiła gdzieś usiąść. 
    Ludzi było na tyle dużo, że jakiekolwiek swobodne przejście było niemożliwe. Co chwilę wpadała na pijanych gości, a w kątach stały migdalące się ze sobą pary. To nie było coś czym szczyciła się Laura. Szatynkę mocno zastanawiało, co takiego stało się przez ostanie lata, że zmieniła się tak bardzo. Starając odgonić od siebie myśli i cieszyć się imprezą, nie zauważyła, że na kogoś wpadła. Kolejny raz w dzisiejszym dniu. „To chyba jakiś żart” – pomyślała, ale prawdziwego szoku doznała, gdy zobaczyła z kim właśnie się zderzyła. „TO NA PEWNO JEST JAKIŚ ŻART!"



    I jak wam się podoba? Szczerze mówiąc, nie wyszedł on tak jak chciałam. Strasznie się namęczyłam pisząc te wypociny. Miałam już trzy wersje tego rozdziału, ale zdecydowałam, że ta chyba jest najbardziej logiczna i trzymająca się kupy, chociaż nie powiem, żeby długość mnie zadowalała. Cóż, poczekamy zobaczymy, może następny rozdział wyjdzie trochę lepiej.
    A tak kończąc te moje narzekania, chciałam wam bardzo podziękować, za te komentarze i wejścia na bloga. Nie przypuszczałam, że ktoś będzie tu w ogóle zaglądał z własnej woli. 


7 komentarzy:

  1. RONALD! albo Malfoy.. w każdym razie spotka kogoś z Hogwartu, daję sobie rękę uciąć!
    mnie się podoba. trochę inne. w sumie zdziwiłam się, że Hermiona nie chciała zostać w Hogwarcie...
    ale i tak, bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooooooooooo! ALBO NIECH TO BĘDZIE SNAPE *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. O błaaaagam niech to będzie Malfoy :D to by było piękne. Prosiłabym o informowanie mnie o następnych rozdziałach i zapraszam do siebie ( jeśli będziesz zainteresowana) malfoy-issue.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja czuję: to Malfoy. Musi być on. c: Ale skoro to (chyba) Malfoy jest chłopakiem Laury to jakim cudem? Bo Malfoy z mugolką? To jedno mnie szczerze zastanawia. Ale może się mylę. Nie wiem, zostawiam to Tobie. Fajny rozdział, liczę że się rozkręci. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a może... Laura też jest czarodziejką? Beauxbatons albo Durmstrang? no bo dziewczyny nie widziały się dosyć długo?
      I WTEDY MALFOY MÓGŁBY BYĆ! *-*

      Usuń
  5. Komentuję dopiero teraz, świetna notka. Aż mnie ciekawi kto to .. ;D
    Szkoda, ze ominęłaś wątek z odbudową szkoły ale trudno się mówi. Czekam na nocie :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku bardzo chciałam napisać ten wątek, ale najzwyczajniej w świecie mi to nie wychodziło. Miałam kilka wersji tego rozdziału i czułam, że jest po prostu beznadziejny, że zdecydowałam się tylko na krótki wstęp, zamiast opisywać całą odbudowę Hogwartu.

      Usuń