czwartek, 17 marca 2016

Zamek Mroku - Prolog

Gdy w nocy leżę w łóżku płaczę i wspominam. Płaczę, bo moje obecne życie to syf, a umysł pełen jest myśli samobójczych. Wspominam, bo dzięki temu jest mi łatwiej, gdy rano muszę wstać, zwłaszcza teraz, kiedy każdy dzień jest walką o przetrwanie. Kiedyś wszystko było piękne i kolorowe. Kochałam życie, więc gdyby ktoś powiedział mi, że znajdę się tu gdzie jestem teraz – wyśmiałabym go. 

Przez wiele lat byłam aktorką i tancerką akrobatyczną w pobliskim teatrze. Moje ciało było niesamowicie giętkie, żadna akrobacja nie stanowiła dla mnie problemu. Zdobywałam mnóstwo nagród wraz z innymi członkami mojej grupy. Zabrzmi to nieskromnie, ale byliśmy sławni. Na nasze występy schodzili się wszyscy mieszkańcy miasta. Pewnego razu przybył nawet burmistrz, wręczając nam ogromne bukiety róż w ramach uznania. Byłam też szybka i wytrzymała. W szkole zawsze wystawiano mnie na zawody w biegach przełajowych. Zdobyłam trzy medale dla szkoły. Nauczyciele mnie uwielbiali. Nie ma co ukrywać, byłam szczęściarą, ponieważ miałam wszystko czego inni nawet sobie nie wyobrażali. 

W grudniu, tuż przed świętami, wraz z rodzicami postanowiliśmy odwiedzić ciotkę Perth, która właśnie urodziła. Nie mogłam się doczekać aż ujrzę maleństwo, zwłaszcza, że miałam zostać jego matką chrzestną. Całą drogę przejechaliśmy bez najmniejszego problemu. Zero korków, zero śniegu oraz mrozu. Warunki idealne na podróż samochodem. Niestety, parę kilometrów przed dotarciem do celu coś się wydarzyło. Jedyne, co pamiętam z tamtego dnia to podłączenie moich rąk do miliona plastikowych rurek, szpitalne twarde łóżko i informacja, że moi rodzice nie żyją.

Potem przyszedł list informujący mnie, że posiadam magiczne zdolności oraz, że zostałam wybrana jako jedna z nielicznych na pobieranie nauk. Nie posiadałam się ze szczęścia. Wizja nauki czegoś, co do tej pory uznawałam tylko za główną cechę bajek i legend, wydawała mi się odwróceniem mojego marnego losu. Zostałam wysłana do Akademii Przygotowującej, ale to co mnie tam spotkało w niczym nie przypominało nauki magii. 

Teraz, jeżeli chcę przeżyć to muszę im służyć. Za dnia i w środku nocy. To nie ma znaczenia, że jestem zmęczona, muszę robić wszystko czego sobie zapragną. Nie mogę odmawiać. Odmawianie jest złe i kategorycznie zabronione. Odmowa to podważanie autorytetu swojego pana, a pan jest najwyższą wartością. Za każdą odmowę czeka okrutna i bolesna kara. 


Jesteśmy gorsi. Jesteśmy tylko marionetkami w długich, chudych arystokratycznych dłoniach. Jesteśmy naznaczeni piętnem brudu i szlamu. Jesteśmy skazą w ich życiorysach. Powinniśmy się tego wstydzić. Powinniśmy się nigdy nie urodzić. Magia nigdy nie przynosi nam radości. Boimy się jej. Gdy tylko widzimy różdżki w ich rękach wiemy, że nie oznacza to niczego dobrego.

Czasem tęsknimy za dawnym życiem, ale nie możemy o tym wspominać na głos. 



***
Zaczynamy z nowym opowiadaniem. Jak wyjdzie - to się jeszcze zobaczy.